Prorocze słowa i tragiczne w skutkach przechwałki

         Do miejsc wyjątkowo osobliwych należą cmentarze. Są niekiedy częścią i dopełnieniem toczącej się historii, gdzie na powrót przywołuje się minione zdarzenia i uczestniczących w nich ludzi.  Każda religia, kultura, ogromną wagę przywiązuje do miejsc spoczynku zmarłych, nadając im własny, niepowtarzalny kształt. Kultura materialna Polaków, Niemców, Żydów od wieków zamieszkujących Grodzisk, w swoim dorobku pozostawiła również nekropolie. Nie oszczędzane przez czas i historię przetrwały niekiedy  jako bezimienne klepiska.

           Je­dnym z najciekawszych był żydowski - Kirkut, który znajdował się przy ulicy Żwirki i Wigury- na terenie dzisiejszego Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych. Jak podają źródła był to drugi cmentarz żydowski znajdujący się w Grodzisku. Pierwszy,  istniejący do połowy XVIII wieku, znajdował się w okolicach dzisiejszej ulicy Bukowskiej, gdzieś między budynkiem poczty, a Zakładem Popra­wczym. Graniczył on bezpośrednio z terenami klasztoru berna­rdyńskiego. To kłopotliwe sąsiedztwo było źródłem wielu konfliktów między ludnością polską i żydowską. Okazją do nich stawały się uroczystości religijne. Wiele z tych konfliktów musieli rozstrzygać sami właściciele Grodziska. Prawdopo­dobnie w połowie XVIII wieku gmina żydowska przeniosła swój cmentarz na zakupione wcześniej tereny przy  obecnej ulicy Żwirki i Wigury. Nowy cmentarz żydowski na początku XX wieku  otoczony został masywnym murem, którego fragmenty można jeszcze zobaczyć u zbiegu ulicy Bukowskiej i Żwirki i Wigury. Przechowywał on szczątki około tysiąca miejscowych Żydów.  W latach siedemdziesiątych XIX wieku na grodziskim Kirkucie pochowano Eliasza Guttmachera,  znanego i ce­nionego cadyka. Ten cieszący się dużym autorytetem rabin, gromadził na swoim grobie pielgrzymki Żydów z różnych krańców Europy.

     Początki gminy ewangelickiej w Grodzisku związane były z silnym ośrodkiem reformackim w mieście, który istniał tutaj w drugiej połowie XVI wieku. Jego rozwój i pozycję zapewniała mu przychylność właścicieli miasta z rodu Ostrorogów. Przez następne wieki gminę ewangelicką utożsamiano z mie­szkańcami Grodziska pochodzenia niemieckiego. Najstarszy cmentarz ewangelicki znajdował się przy ulicy Bukowskiej i Nowotomyskiej. Przy nim mieścił się również szpital ewangelicki w zachowanym do dzisiaj budynku przy ulicy Bukowskiej 52. Drugi cmentarz ewangelicki od końca XIX wieku znajdował się przy ulicy Kąkolewskiej. Dzisiaj totalnie zniszczony,  stanowi jedynie klepisko do kopania piłki, chociaż osta­tnich zmarłych pochowano na nim  w latach pięćdziesiątych XX wieku.

         Z cmentarzem ewangelickim przy ulicy Bukowskiej związana jest pewna  historia. Miała ona miejsce w latach siedemdziesiątych XIX wieku. Po błyskawicznej wojnie prusko - francuskiej w 1871 roku do domów powracali zwycięscy żołnierze niemieccy. Wielu z nich wróciło również do Grodziska. Wśród nich było dwóch kolegów, którzy przechwalali się między sobą własnymi czynami wojennymi. Nie mogąc udowo­dnić własnej odwagi postanowili zrobić zakład. Jeden z nich miał pójść o północy na cmentarz i wbić w wybrany grób kołek. Drugi miał po odczekaniu chwili ruszyć na ten sam cmentarz, odszukać grób i przynieść wcześniej wbity kołek. Kiedy nadeszła wyznaczona noc, na cmentarz poszedł pierwszy. Prawdopodobnie wbijając kołek w grób przybił również do niego fragment swojego płaszcza. Kiedy chciał się podnieść i ruszyć poczuł, że ktoś lub coś go trzyma. Przerażony padł martwy na grób. Jego kolega po odczekaniu chwili ruszył również na cmentarz. W ciemnościach odszukał właściwy grób i dalej próbował odnaleźć kołek. Prawdopodobnie wówczas natrafił na martwe ciało kolegi. Wstrząśnięty i śmiertelnie przerażony wyzionął ducha. Kiedy nad ranem odnaleziono zwłoki dwóch kolegów oraz wbity w grób kołek nikt nie miał wątpliwości co się zdarzyło.

     Wiele podobnych historii krąży w okolicznych przekazach. Podo­bno zawsze kończą się tragicznie, gdy nieprzemyślane zabawy zakłócają spokój zmarłym.

     Pisząc o zmarłych można jeszcze wspomnieć o starej tradycji pielęgnowanej przez dawnych kościelnych. Znał ją i praktykował ostatni z prawdziwych kościelnych w Grodzisku- niezapomniany Piotr Majcherek.  W noc z Wszystkich Świętych na Dzień Zaduszny pozostawiał on w zakrystii, na stołach,  porozkładane ornaty, mszały, wino - słowem wszystko gotowe do odprawienia mszy świętej.   W tej starej tradycji mówi się, że w tą jedną jedyną noc mogą przyjść dusze zmarłych księży i odprawić ostatnią mszę potrzebną do zbawienia. Przed wieloma laty, kiedy byłem jeszcze ministrantem osobiście słyszałem od niego o podobnej historii, której był świadkiem w kościele farnym.

       Trwałym i charakterystycznym elementem wielu miast, w tym również Grodziska są uliczne figury świętych. Mają swoje, często wielowiekowe korzenie, są dla nas tym samym co przydrożne krzyże. W okresie okupacji hitlerowskiej niemal wszystkie figury zostały zdjęte i zniszczone. W swojej zapalczywości hitlerowcy nie oszczędzili również tablicy ufundowanej przez katolików nie­mieckich  na ulicy Rakoniewickiej. Choć napisana w języku niemieckim podzieliła los wielu innych grodzi­skich figur i tablic. Tylko kilka z nich, cudem ocalonych, z powrotem cieszy serca Grodziszczan.

       Przy dawnej ulicy Za­mkowej, a obecnie ulicy 27 Stycznia stała kiedyś figura św. Jana Ne­pomucena. W okresie okupacji hitlerowskiej przy rozbijaniu i usu­waniu tej figury oraz figury przy kościele klasztornym, zasłynął jeden z miejscowych Niemców, oficer SS, syn znanego restauratora z ulicy Bukowskiej. Razem z innymi Niemcami przy pomocy młotów rozbijał figurę św. Jana Nepomucena, odrywając nogi posągu. Wielu mieszkańców pamięta doskonale fragmenty figury triumfalnie niesione na  Ratusz. Zapamiętano go jeszcze z innej przyczyny. Kiedy po kolejnym urlopie udawał się na front, to krzyczał do Polaków stojących na peronie, że nie chce ich tu więcej widzieć, kiedy ponownie wróci do miasta. Widać Opa­trzność wysłuchała gorących próśb biedaka, bo kiedy ponownie wrócił do Grodziska nie widział już nikogo. Przywieziono go w metalowej trumnie z odstrzelonymi nogami. Na nic był uroczysty pogrzeb z kompanią honorową, orkiestrą, mający zrobić wrażenie na Polakach. Tutaj ludzie  zapamiętali odrąbane nogi figury Jana Nepomucena i jego -odstrzelone.

       Pisząc o figurach w Grodzisku nie sposób zapomnieć o jednym z największych orędowników przywracania tradycji w naszym mieście – księdzu Zygmuncie Humerczyku. To dzięki niemu w 2000 roku odbudowana została figura Matki Boskiej przy ulicy Nowotomyskiej i Głogowskiej zniszczona przez hitlerowców w 1940 roku. To jego staraniem w 2001 roku umieszczona została w dziupli drzewa parkowego drewniana figura Matki Boskiej Trudnego Zawierzenia, której autorem był podhalański artysta  Mieczysław Głuch. Trzeba wreszcie wspomnieć o największym dziele- Pomniku Najświętszego Serca Pana Jezusa. Wspólnie z Mieczysławem Majem, to jemu poświęcił ostatnie lata swojego życia, nie szczędząc własnego zdrowia i pieniędzy. Szkoda tylko, że dopiero po jego śmierci ten pomnik zjednoczył mieszkańców Grodziska.